Spokój zamknięty w prostokątach siedział w mojej głowie od bardzo dawna. Uwielbiam moją pracę, uwielbiam ślubną gorączkę, kiedy są ludzie i gwar, a gotowe obrazy czekają na ich złapanie, ale we wszystkim potrzebna jest równowaga. Potrzebne są długie, leniwe poranki, konfitura brzoskwiniowa i spokój. I długie zimowe wieczory, które pozwalają odetchnąć i zrobić miejsce w głowie. Ale kiedy ta czysta karta na nowo zapełnia się obrazami, to chyba tylko po to, by przypomnieć, że praca wzięła się z pasji. Z rzeczy, które nie dają spokoju, a zrobione dają spokój.
Wymieniłam z Patrycją dosłownie kilka wiadomości i od pierwszych zdań wiedziałam, że to odpowiedni ludzie do najlepszego planu, a potwierdziła to odległość, która okazała się być tylko elementem tej przygody. Otworzyli mi drzwi do maleńkiego mieszkania nad Wisłą i zabrali w podróż po kosmosie, skałach i minerałach. Uwielbiam zabierać miłość do lasu, ale tego dnia potwierdziły się moje przypuszczenia, że najlepszym miejscem na wspólne zdjęcia są ramiona. A najlepszym pomysłem na wspomnienia są te pozornie najzwyklejsze chwile.
6 comments
przepiękne… :)
Przepiękne celebrowanie codzienności… :)
Bardzo klimatyczne zdjęcia, ładnie :) A mieszkanie wynajęte czy pary ze zdjęć?
Dziękuję! Mieszkanie wynajęte, Patrycja i Mateusz przyjechali z innego miasta i tam się zatrzymali :)
kapi kocha triszke
Piękni ludzie, prześliczne mieszkanie, a przede wszystkim cudowne zdjęcia! Fantastyczny klimat. Uwielbiam :)